Obraz Święty Antoni z Padwy – z impulsu serca do warstw akrylu

Niektóre obrazy rodzą się powoli, inne z hukiem spadają na duszę i domagają się, by powstać.
Obraz Święty Antoni z Padwy był właśnie taki.

Pomysł pojawił się nagle — niemal jak błysk. Nie planowałem go. Nie miałem szkicu, nie miałem wcześniej przygotowanej koncepcji. A jednak coś we mnie wiedziało, że muszę sięgnąć po płótno. Wziąłem format 90×60 cm — przestrzeń na tyle dużą, by pozwolić postaci odetchnąć, a jednocześnie wystarczająco intymną, by zachować duchową bliskość.

Nie wiedziałem jeszcze, że Święty Antoni jest patronem Lublina — mojego miasta. Dowiedziałem się tego dopiero w trakcie pracy. I wtedy wszystko nabrało jeszcze większego sensu. Jakby to on mnie wezwał. Jakby nie przypadkiem przyszedł mi do głowy, tylko dokładnie wtedy, gdy miał się pojawić.

Proces malowania zajął kilka dni. Rozłożony na wiele godzin pracy — warstwa po warstwie. Najpierw była tylko szkicowa rama, potem dłonie, twarz, szata. Oświetlenie zmieniało się w ciągu dnia, emocje też. Obraz oddychał razem ze mną. I za każdym razem mówił do mnie coś nowego.

Największym wyzwaniem było oddanie duchowego spokoju i jednocześnie ludzkiej obecności. Nie chciałem stworzyć martwego wizerunku. Chciałem, żeby Święty patrzył tak, jak może spojrzeć tylko ktoś, kto widzi dalej. Żeby jego lekka asymetria twarzy nie była błędem, lecz śladem człowieczeństwa. Żeby nie był odrealnionym ideałem, ale bliskim towarzyszem.

Użyłem akrylu – celowo, by móc budować faktury i kontrasty. Habit jest w ciepłym brązie, aureola ręcznie złocona – niestety na zdjęciach nie widać jej blasku, ale na żywo mieni się w świetle jak duchowy promień. W jednej dłoni święty trzyma lilię – symbol czystości i poświęcenia. To nie tylko detal – to znak tożsamości.

Rama, którą widzisz, została namalowana w obrazie, by stworzyć wrażenie okna, przez które zaglądamy do innego wymiaru. To subtelny element, ale bardzo ważny. On wcale nie wychodzi do nas — to my zbliżamy się do niego.

Ten obraz to dla mnie modlitwa w kolorze i geście. I choć powstał szybko, to zostawił ślad, który zostanie na długo. Każdy pociągnięcie pędzla to był wybór: czy idę bardziej ku światłu, czy zostaję w cieniu. I dziś — patrząc na gotowe dzieło — widzę nie tylko świętego. Widzę drogę, którą sam przeszedłem, malując go.

Jeśli czytasz ten tekst, to być może ten obraz Święty Antoni z Padwy mówi też coś do Ciebie. Może czeka właśnie na Ciebie.

Moje prace